Minęły trzy dni Martyna mogła wreszcie wyjść do domu.Adam wchodząc z wypisem do sali Martyny powiedział
-Siadaj ściągnę Ci temblak i pas już nie będą Ci potrzebne
-Trochę szkoda mi się z tym rozstawać przyzwyczaiłam się
Powiedziała żartobliwie
-No wiesz ja mogę Ci to zostawić
-Nie Adaś ściągaj ile można to nosić
Adam ściągając zapytał
-I co idziecie na ten pogrzeb?
-Tak dzisiaj po południu
-Nie boisz się spotkania z Konradem?
-Adam a czego ja mam się bać ja go już nie kocham on mi jest obojętny jeśli naprawdę się
zmienił życzę mu jak najlepiej
-Dobra temblak i pas ściągnięty Martynka możesz już wrócić do pracy tylko nie dźwigaj
tą ręką jeszcze za tydzień Ci to zobaczę i błagam Cię nie bij już nikogo po prostu
masz bardziej narażone kości.A po wiec mi jeszcze jak byłaś mniejsza to nie miałaś czasami
złamanej tej ręki?
-No miałam raz złamaną tą rękę
-A gdzie dokładnie po wiec
-Tam gdzie operowałeś
-No to już wszystko jasne od razu poznałem,że złamana powodem tego wszystkiego była
źle zrośnięta kość i ona się przemieściła i dlatego tak bolało
-Adaś a czy to,że ta ręka była operowana nie przeszkodzi mi w normalnych czynnościach
takich jak praca czy jazda konno?
-Nie wszystko możesz robić normalnie tylko w zimie bądź na zmianę pogody może trochę boleć
Nagle do sali wszedł Piotr przywitał się z Adamem i Martyną
-Cześć skarbie
Pocałował ją
-Kochanie co się stało coś Ty taki blady?
Adam podszedł do Piotrka i podał mu krzesło
-Piotrek co jest?
-No Martynka stało się
-Piotrek nie straż nas no mów
-Po pierwsze przepraszam,że z opóźnieniem jestem po Ciebie
Martyna z Adamem zgodnie powiedzieli
-PIOTREK....
-Jak wjeżdżałem na parking przed szpital pod koła wleciał mi maleńki szczeniak parę
dni po urodzeniu ktoś go wyrzucił chcieli go złapać ale nie dał się
-Ale co z nim?
-Jak go wziąłem to jeszcze żył udało mi się dowieść go do weterynarza dałem im swój numer
mają od razu dzwonić jak mu pomogą
Piotrek spuścił głowę Adam podszedł do niego
-Przeżyje zobaczysz
-Stary ja nigdy człowieka nie przejechałem a psa tym bardziej jeszcze takiego malucha
-Dobra Piotrek ja lecę bo mam kolejkę przed gabinetem słuchajcie robimy dzisiaj z
Basią grilla przyjedzcie
-Dobra przyjedziemy a kupić coś?
-Nie wszystko mamy
Adam pożegnał się i poszedł.Martyna klęcząc przed Piotrkiem położyła ręce na jego policzkach
-Skarbie wszystko będzie dobrze jak tylko zadzwonią weźmy go
-Martynka ja teraz czuje się odpowiedzialny za niego
-Dlatego weźmiemy go do siebie
-Piotruś pamiętasz,że po południu jedziemy na pogrzeb?
-Pamiętam chodźmy już
Po 10 min dojechali do domu Piotrek wziął torbę Martyny i otworzył jej drzwi.Gdy szli do domu Martyna powiedziała
-Widzę,że Ci się humor poprawił co Ci tak wesoło?
-A tak jakoś
-Nie dzwonili jeszcze?
-Jeszcze nie
-Dobra Piotruś otwieraj bo chce wziąć prysznic po tym szpitalu i szykujemy się za ras
Piotrek otworzył jej drzwi Martyna wchodząc powiedziała
-Nareszcie w domu i ze zdrową ręką kochanie ja idę pod prysznic a Ty idź się przebieraj już
-Martynka zdążymy
Objął ją w pasie uśmiechnął się i zaczął namiętnie całować.Szepnął jej do ucha
-Chodźmy do sypialni
Zaczął całować ją po szyi
-Kochanie nie zdążymy to zostawiamy na wieczór no nie dąsaj się jak chcesz to ja mogę iść sama
-Martyna obiecałem i słowa dotrzymam
Pocałowała go i poszła pod prysznic.Piotrek w tym czasie poszedł do sypialni
by założyć garnitur.Po chwili do sypialni weszła Martyna
-Już wychodzę tylko wezmę sukienkę bo zapomniałam
Piotrek podszedł do niej objął ją w pasie i powiedział
-Dla mnie możesz tak zostać w tym ręczniku
-Tak Piotruś ja wiem ale nic z tego nie tym razem
Martyna pocałowała go i wyszła.Po chwili stała na dole gotowa zaczęła krzyczeć
-Piotrek a mówisz,że ja się długo szykuje spóźnimy się
-No już schodzę
Martyna patrząc na Piotrka schodzącego ze schodów zapytała
-Kochanie będziesz miły?
-Martynka obiecałem i słowa dotrzymam obiecuję
Po chwili byli już na miejscu wyszli.Piotrek złapał Martynę za rękę.Dochodząc zobaczyli Konrada Martyna podeszła i przywitała się
-Cześć Konrad przykro mi
-Martyna dziękuje,że przyszłaś widziałem jakie mieliście relacje
-Dlatego przyszłam
Konrad podał rękę Piotrkowi
-Spokojnie nic Ci nie zrobię zmieniłem się
Konrad dając Martynie list zapytał
-A może w wolnym czasie umówimy się na kawę poznamy się bliżej?
-Być może ale nie dziś kochanie dostałem telefon od weterynarza mamy jechać po psa
-No to jedziemy
Pożegnali się i pojechali Martyna otworzyła list i zaczęła czytać
''Martyna przepraszam Cię za mojego syna,że Cię zdradził
choć moje życie dobiega końca wiedz,że zawsze mogłaś na mnie liczyć''
W oczach Martyny pojawiły się łzy.Piotr zaparkował przed kliniką weterynarii i zapytał
-Co jest w tym liście?
-Matka Konrada przeprasza mnie za niego
Martyna schowała list do torebki ogarnęła się uśmiechając się powiedziała
-Wszystko w porządku możemy iść
Wyszli i dotarli do budynku wchodząc na ladzie zobaczyli koszyk i przyczepioną do niego karteczkę z napisem
''Pan Piotr Strzelecki''
Martyna podchodząc do koszyka zapytała
-Piotrek czy Ty wież co to jest za pies?
-Nie wiem nie znam się
-To Ci powiem na co się piszemy masz szczęście,że mamy duży dom z wielkim ogrodem
to jest Beethoven więc jak dorośnie już nie będzie taki słodki
-Kochanie ja wiem ale ja się teraz czuję za niego odpowiedzialny zgódź się proszę
-Piotrek zgadzam się obiecałam Ci wcześniej
Piotrek uśmiechnął się wzięli koszyk i poszli do samochodu Martyna wzięła go na ręce
-To jak go nazwiemy?
-Może po prostu Beethoven
-No to witamy w rodzinie Beethoven
Uśmiechnęła się
-Pozwolisz,że będę go trzymać na rękach on jest przesłodki
-Jasne pod warunkiem,że mogę Cię pocałować
Zaśmiał się
-Nie ja nie chce żebyś mnie całował
Zaczęła się śmiać specjalnie odsunęła głowę do tyłu.Piotrek złapał ją w pasie przyciągnął do siebie oparł o samochód i namiętnie pocałował.Martyna oddała pocałunek
-Jutro po pracy pojedziemy mu kupić potrzebne rzeczy i dopóki jest taki malutki nie może
zostawać sam w domu
-Pogadamy z sąsiadem może weźmie go na te parę godzin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz